ha,dzieki za komentarze,slucham teraz moonspella ,mierze 175 ,moja waga to 62 kg chamskie 5 kg w dol i bylabym szczesliwsza,chodz czy tylko i wylacznie sprawy tyczace sie fizycznosci doprowadza mnie do calkowitego szczescia,jakas utopie tworze,mam poszarpana dusze....rozstalam sie niedawno z pewnym panem...chce zmienic w sobie cokolwiek...chce byc ladniejsza,lepsza,milsza,zabawniejsza...: zalamanie,kryzys,nieprzespane noce....wina z przyjaciolmi w lesie...i odchudzanie...potrafie smiac sie a za minute plakac jak maly bachor,bez powodu...
wiecie co jest najsmieszniejsze ze nie odczuwam zadnego glodu...zaczyna sie 4 dzien,a ja nic...pije rano kawe jak zwykle bez mleka,bez cukru,zawsze taka lubilam....pozniej biegam tu i tam,i nie mam czasu myslec o tym ze powinnam zjesc...topie sie z Bastardem:* na basenie,po kilka godzin dziennie,a w chaszczach nad jeziorami robimy dzieci:P (ha:D) Bastard to pan z ktorym zwiazalam sie niedawno,on pomagal mi wyjsc z dolka,znamy sie ok 12 lat,ja obecnie mam 18,on 21,polaczyla nas przede wszytskim muzyka....podobne poglady na rozne sprawy....i to ze rozumiemy sie bz slow,zaluje tylko ze moj dlugowlosy jegomosc nie moze zamieszkac ze mna tak byloby najlepiej...przestalabym maltretowac swe cialo,jedlibysmy wspolnie obiady,kolacje i inne chamstwa:)szablonu na tym blogu wstawiac nie bede...przynajmniej na razie,oczywiscie bylby jakis mroczny,ciemny...to pozniej gdy osiagne juz swoj cel,teraz musze przelac frustracje w blogowej notce...:/ szczerze? to miala byc bardziej dramatyczna,pelna uniesien....zgrozy...;) ups...nie wyszlo:)chodzilam dzis troche po blogach osob odchudzajacych sie...wszyscy wypisuja na dole co dzis zjedli...hmm moze to i nieglupie...ale ja odchudzam sie nie tylko cielesnie....odchudzam swa psychike ze zlych wspomnien...zabieram to co zranilo ma dusze...tego nie da sie niestety wypisac nie moge napisac...klamstwo G. 1200 kcl....niestety...
w dwoch akapitach macie moje dwie oslony,z jednej strony przezywam cos co bylo z drugiej ciesze sie tym co jest...jedno jest pewne,musze zrobic male porzadki w swoim zyciu,a dtugie to to,ze gdyby nie porazka jesli chodzi o mego bylego nigdy nie zaczelabym sie spotykac z moim przyjacielem,wiecie co boje sie ,cholernie sie boje,ze kiedys,rozstaniemy sie i ja strace nie tylko chlopaka ale tez i najlepszego kumpla....mam nadzieje ze ....ech...wiem nadzieja matka glupich...trzymajcie sie....postaram sie zaraz odwiedzic blogi tych ktorzy poswieclili mi choc 1 min swojego cennego czasu na wpisanie komentarza...
all hope in eclipse.